Moje chorwacko-włoskie wakacje…

Autorka:

Jagoda

Swój wyjazd wakacyjny planowaliśmy już od lutego. Cel został obrany: Chorwacja, jezioro Garda, Włoski Adriatyk. Mieliśmy zamiar połączyć zwiedzanie z wypoczynkiem na campingu. Wyczekany urlop nadszedł i 14 lipca ruszyliśmy w kierunku naszego pierwszego przystanku: campingu Park Umag na chorwackiej Istrii. To była już nasza druga wizyta na tym ośrodku. Znajoma, przyjazna okolica sprzyjała wypoczynkowi, zwłaszcza, że domki Eurocampu są bardzo blisko morza i jak wychylić głowę – widać wodę!

Mobile home nie są zlokalizowane blisko siebie i każdy domek ma przestrzeń dookoła. Blisko strefy domków Eurocampu jest beach bar Charlie z drinkami każdego rodzaju dla starszych urlopowiczów i świeżymi sokami dla tych młodszych. Każdego wieczoru odbywają się tam kameralne koncerty jazzowe/bluesowe. Nadaje to naprawdę wspaniałego klimatu Chorwackim wieczorom. Oprócz baru, blisko jest też piekarnia, mała restauracyjka oraz stragan z gadżetami plażowymi/pamiątkami. Do tzw. centrum campingu jest jakieś 5 -7 minut piechotą. Tam znajduje się recepcja główna, baseny, strefa animacyjna, market, dwie restauracje, lodziarnia. Bardzo miło wspominamy aqua aerobik w basenie. Super porcja ruchu dla każdego! Kompleks basenowy nie jest bardzo duży, ale składa się z brodzika dla dzieci z statkiem pirackim, małego i dużego basenu do pływania. Mimo to każdy znajdzie tam dla siebie miejsce i spędzi miło czas. Nasza rodzinka zdecydowanie preferuje jednak morskie kąpiele, więc większość czasu spędzaliśmy na kamienistych plażach Istrii. Wystarczą jednak specjalne buty i już można bez problemu grać w piłkę, pływać i pluskać się w wodzie. Jednak co za dużo plażowania to niezdrowo, więc nadszedł czas na wycieczkę. Jedno popołudnie przeznaczyliśmy na zwiedzenie oddalonej o 25 km od campingu, miejscowości Poreć. Warto wejść w zabytkowe uliczki i zajrzeć do Bazyliki Eufrazjusza pochodzącej z VI wieku! Wstęp jest płatny, ale nie są to duże koszty (około 40 kun).

W miasteczku znajdują się jeszcze inne zabytki jak np. dom romański. Ogólnie całe „stare miasto” Porecia jest dobrze zachowane i bardzo klimatyczne. W Poreciu skosztowaliśmy Chorwackiej kuchni. Zamówiliśmy paterę grillowanego mięsa dla dwóch osób z karafką wina (całość jednego zestawu to 180 kun).

Podobne zestawy można zamówić z rybami, cena wtedy trochę wzrasta do ok.220 kun. Po napełnieniu brzuchów, czas na powrót na camping.
5 dni na Park Umag upłynęły nam bardzo szybko. Ani się obejrzeliśmy, a musieliśmy opuścić chorwackie wybrzeże i udać się do naszego następnego punktu podróży: campingu Butterfly nad jeziorem Garda.
.
Dystans, jaki musieliśmy pokonać to 330 km. Postanowiliśmy, że na takiej trasie warto zrobić przystanek i zobaczyć coś ciekawego. Decyzja zapadła szybko i jednogłośnie: należy odwiedzić Padwę, miasto znane przede wszystkim ze swojego patrona, św. Antoniego i jego bazyliki. Po zaparkowaniu auta udaliśmy się zabytkowymi uliczkami właśnie w to miejsce. Bazylika pochodzi z XVII wieku i jest miejscem pielgrzymek dla wiernych. Budynek jest monumentalny i robi wrażenie zarówno na zewnątrz jak i w środku. Wstęp jest bezpłatny. Kawałek dalej znajduje się ogród botaniczny oraz jeden z głównych placów miasta.
Po zobaczeniu tych atrakcji, nadszedł czas na włoskie lody i dalszą podróż na camping. Na Butterfly dojechaliśmy około godziny 18. W recepcji głównej spotkało nas miłe zaskoczenie, ponieważ Pani recepcjonistka była Polką. Po przydzieleniu domku, zdążyliśmy wypakować walizki i pobiec zanurzyć się w basenie (otwarty do godz. 19), a następnie w jeziorze. Żeby uświetnić ten dzień, na kolację punktem obowiązkowym była pizza. Tak powitaliśmy Gardę swojego pierwszego wieczoru na campingu.
Drugi dzień upłynął nam spokojnie, pływając w jeziorze, a potem w basenie. Plaża jest kamienista (małe kamyki), ale w wodzie, gdy wejdzie się głębiej już jest piasek. Leżaki są płatne ok. 7 euro. Można też wynająć rower wodny ze zjeżdżalnią za 10 euro za godzinę (max. 5 osób). Warto, naprawdę fajna zabawa dla całej rodziny. Na terenie campingu jest mały basen pływacki i brodzik z dwiema zjeżdżalniami dla dzieci. Ośrodek jest mały, więc taki kompleks jest zupełnie wystarczający. Leżaki na basenie są bezpłatne. Zaraz obok jest restauracja campingowa Basilico. Polecam, ceny są przystępne i kuchnia dobra. Koszt makaronu to około 6-9 euro, pizza od niecałych 6 euro w górę. Wszystko w prawdziwie włoskim stylu.
 
Camping Butterfly leży w miasteczku Peschiera del Garda. Miejsca do spacerowania dużo, malownicza droga biegnąca z campingu do centrum miasteczka (około 15 minut spacerem). Jest to zabytkowe miasteczko z portem (codziennie odpływają stąd statki wycieczkowe pływające od miasteczka do miasteczka), restauracjami i kilkoma miejscami na wieczorną imprezę.
 
Jezioro Garda było dla nas punktem wypadowym by odwiedzić Mediolan. Pojechaliśmy tam pociągiem z Peschiery (koszt w dwie strony za bilet to 16 euro i na podstawie tego biletu można było też jeździć metrem). Obeszliśmy najważniejsze punkty miasta jak galerię Vittorio Emanuela II, Katedrę Duomo (3 euro wstęp) oraz zamek Sforzów (płatny, ale jeśli wejdzie się na ostatnią godzinę zwiedzania, jest za darmo). Do dwóch ostatnich koniecznie trzeba wejść do środka, jeśli interesujecie się zabytkami i sztuką.
W sumie nad Gardą spędziliśmy 4 noclegi. Czas zebrać się w podróż do ostatniego przystanku – camping Garden Paradiso nad Włoskim Adriatykiem.

Tutaj znów uznaliśmy, że warto zrobić przystanek po drodze i tym razem przespacerować się po Weronie. Oprócz słynnego balkonu Julii z Szekspirowskiego dramatu, warto zobaczyć rzymską arenę (ósma na świecie pod względem wielkości) oraz przejść głównym deptakiem miasta pełnym sklepów i markowych butików. Porada dla Pań- według mnie lepsze miejsce na shopping niż Mediolan.
Na następny camping docieramy w godzinach popołudniowych. Kwaterujemy się (jest obowiązkowy depozyt zwrotny 5 euro za opaskę magnetyczną otwierającą bramki do wejścia na camping). Garden Paradiso jest pięknym, zielonym miejscem z dużym kompleksem basenów, zjeżdżalniami i jacuzzi. Plaża jest piaszczysta i świetna do gier w piłkę, siatkówkę, czy badmintona. Na morzu znajduje się bezpłatny tor przeszkód. Nie trzeba ruszać się z campingu by świetnie się bawić, bo oprócz plaży i basenów jest bezpłatna siłownia oraz (już płatne) korty tenisowe i minigolf (3 euro za osobę, a frajda dla wszystkich! ).

Jeden dzień poświęcamy na rejs do Wenecji. Wystarczy podjechać do Punta Sabbioni (parking 7 euro cały dzień) i tam wsiąść na pokład stateczku płynącego do Wenecji, prosto pod plac św. Marka (ok 10 euro w dwie strony). Samej Wenecji reklamować chyba nie muszę… Plac oraz bazylika św. Marka, Ponte Rialto, Canal Grande…nie wspominając o magicznej plątaninie uliczek i kanałów, gdzie człowiek a chce się zgubić. Dla mnie to miasto jest wyjątkowym zabytkiem w skali światowej, które należy zobaczyć. Fakt, że tłumy turystów potrafią wręcz przytłoczyć w sezonie, ale mimo to nadal polecam.

Tak oto kończą się wakacje… Czas wrócić do pracy. Na szczęście w moim przypadku oznacza to powrót do biura Eurocampu, więc myślami jestem cały czas na tych campingach.

Pozdrawiam i zapraszam,

Jagoda

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.