Emilia
Słowo wakacje oraz określenie wakacyjny pobyt zawsze kojarzą mi się z odkrywaniem nowych, nieznanych miejsc, odpoczynkiem od pracy i codziennego trybu życia, a także (chociaż może powinnam napisać najbardziej) z chwilą wyciszenia, pobyciu samej z sobą, cichemu celebrowaniu fal morskich czy wbijających się w niebo górskich szczytów.
Jakże duże było moje zdziwienie, gdy pod wpływem impulsu zgodziłam się na wyjazd razem ze swoimi znajomymi z moim ulubionym Eurocampem.
Zazwyczaj podróżujemy w sezonie, padła więc propozycja zamieszkania razem w jednym dużym domku, co pozwoliło nam na znaczne zredukowanie kosztów wynajęcia zakwaterowania.
Ponieważ nasza grupa liczyła 4 osoby dorosłe, dwójka wczesnoszkolnych łobuziaków oraz para młodzieży (no, takiej jeszcze nie całkiem dorosłej) wybór padł na mobile home z trzema sypialniami.
Najmłodsi zostali wytypowani do spania w salonie, gdzie po rozłożeniu sofy pojawiło się bardzo wygodne miejsce do odpoczynku. Reszta towarzystwa wygodnie rozlokowała się w trzech sypialniach. Ogromnym plusem na wybranym przez nas campingu był duży, szeroki taras z zadaszeniem. Dzięki temu nasz domek zyskał dodatkową przestrzeń i prawdę mówiąc to właśnie taras stał się dla nas głównym miejscem, gdzie jedliśmy posiłki i odpoczywaliśmy w czasie sjesty (tak, tak, człowiek szybko adaptuje dobre zwyczaje innych ;).
Zazwyczaj na wakacje wyjeżdżamy do Włoch, więc i w tym roku nie mogło być inaczej. Postanowiliśmy jednak „zdradzić” nasze ukochane wybrzeże Adriatyku na rzecz przepięknej i nie potrzebującej reklamy Toskanii. Camping Park Albatros w pobliżu miasteczka San Vincenzo okazał się strzałem w dziesiątkę. Każdy z uczestników naszego wyjazdu znalazł tam atrakcje, które sprawiły, że pobyt w tym miejscu na długo pozostanie w naszej pamięci.
Niezaprzeczalnie każdemu z nas spodobał się kompleks basenów składający się z dwóch tradycyjnych basenów do pływania, jednego małego brodzika oraz trzech ogromnych basenów typu „laguna” przeznaczonych gównie dla dzieci. A któryż z dorosłych nie lubi położyć się w płytkiej wodzie i łapać promienie słoneczne, gdy woda przyjemnie łaskocze skórę. Najfajniejszą rzeczą w basenach było to, że cała powierzchnia do pływania/zabawy wyłożona jest bezpieczną, gumową wykładziną, która zabezpiecza przed poślizgnięciem, upadkiem, a chodzenie po niej jest bardzo przyjemne poprzez to, iż jest ona bardzo miękka. Moim zdaniem jest to idealne rozwiązanie dla maluszków, małych dzieci oraz tych, którzy nie potrafią pływać. Dodatkową atrakcją na lagunie są mini-wyspy, które spełniają rolę zjeżdżalni oraz dodatkowo same dwie zjeżdżalnie, po których można zjeżdżać na materacach potocznie zwanymi dmuchańcami. A jeżeli ktoś nie lubi chlapania się w wodzie (są tacy ? 😉 ), może skorzystać z kąpieli słonecznych wybierając jeden z wielu (bezpłatnych!) leżaków z widokiem na otaczające okolicę pinie, palmy oraz toskańskie wzgórza.
Dodatkowo dla amatorów kąpieli morskich polecam pobliską plażę. Camping jest połączony z plażą 800 metrową asfaltowa drogą (w sezonie, gdy na campingu przebywa dużo gości, może być ona ruchliwa ze względu na to, iż jest to droga dojazdowa do ośrodka). Następnie króciutki spacer przez zalesione wydmy i już możemy podziwiać błękit Morza Śródziemnego. Na plaży leży baaaardzo drobny żwirek, przypominający piasek. Podczas naszego pobytu morze pokazało, co potrafi, dlatego tę plażę zapamiętam jako miejsce ze wzburzonymi falami i bardziej stromym niż nad Adriatykiem wejściem do wody. Spokojniejsza woda oraz drobno-piaszczysta plaża znajduje się około 10-15 km od campingu, jadąc w stronę Piombino. Zatoka Baratti potrafi urzec. Najpiękniejsze plaże natomiast można znaleźć między miejscowościami Punta Ala i Follonica. Biały piasek i turkusowa woda, o których trudno zapomnieć.
Po aktywnie spędzonej pierwszej połowie dnia na basenach lub plaży wybieraliśmy miejsca, które chcemy zobaczyć. Najbliższą miejscowością jest małe, urokliwe San Vincenzo, gdzie serwują pyszne lody, pizzę, można zrobić większe zakupy w supermarkecie Coop.
Portowe Piombino (około 35 km od campingu) skąd odpływają promy na wyspę zesłania Napoleona – Elbę (nawiasem mówiąc, ciężko mówić o zesłaniu w tak pięknych okolicznościach przyrody ;). Polacam jednodniową wycieczkę na tą wyspę – koszt promu dla 4 osób w dwie strony to około 80 EUR/dwie strony. Naprawdę warto, bo portowe miasteczko Portoferraio zaczaruje każdego.
Dla miłośników średniowiecznych klimatów oraz toskańskich widoków czekają takie miejsca jak: San Gimignano, Volterra, Pisa, Siena, Montepulciano (czy to nie tam kręcili kilka ujęć uwielbianej przez nastolatków sagi o wampirach – Zmierzch?). Lista miejsc jest długa i naprawdę ciężko znaleźć czas, żeby je wszystkie odwiedzić…
Alternatywą dla popołudniowych wycieczek są atrakcje proponowane przez camping. Bogaty program animacyjny – zajęcia sportowe w czasie dnia, zajęcia dla dzieci, nocne animacje i pokazy.
Restauracja, bar/pizzeria/jedzenie na wynos. Wygodna strefa wifi (gratis). Tutaj muszę zaznaczyć, aby pamiętać, iż sieci internetowe na campingach mają ograniczoną przepustowość. Do sprawdzenia poczty, pogody, poczytania plotek jak najbardziej. Niestety – ulubionego serialu nie da się ściągnąć – ale kto będzie chciał spędzać czas z urządzeniem elektronicznym, gdy w koło tyle się dzieje.
Reasumując – nie taki diabeł straszny, jak go malują. Wakacje w większej grupie da się przeżyć i wrócić mając dalej dobrych znajomych 🙂 Mobile home bez problemu pomieścił nas wszystkich oraz nasze bagaże. Camping Park Albatros spełnił oczekiwania każdego z nas i muszę przyznać, że dzień wyjazdu spowodował nawet łzy w oczach jednej młodszej wakacjuszki.
Tak, zarys kolejnego pobytu już się rodzi w naszych głowach…..